Menu

niedziela, 2 listopada 2014

Porcelanowa - Rozdział 1 część 2.

Witajcie, 
zaczął się listopad, więc znowu wielkimi krokami zbliża się do mnie starość :) Na szczęście do 'wielkiego dnia' jeszcze kilka tygodni, ale martwić się już można. Macie jakieś pomysły na obchodzenie urodzin? Jeśli tak piszcie w komentarzach! :)
A tymczasem druga część pierwszego rozdziału 'Porcelanowej'. Miłego czytania.

*****

Kilka dni później rodzeństwo pożegnało się z rodzicami i braciszkiem na lotnisku. Teraz pozostały im jedynie przygotowania na domówkę. Prowiant zakupili w ciągu kilku ostatnich dni, więc teraz pozostało zorganizować resztę. Szatynka stała po środku korytarza na piętrze i rozglądała się zagubiona po najbliższych pokojach w poszukiwaniu sprzętu muzycznego kiedy Tim wbiegł po schodach i kazał iść za sobą. Gdy doszli do jego pokoju siostra zatrzymała go i spojrzała zdziwiona na drzwi przy których właśnie stali.
            - Po co tu idziemy?
            - Szczęścia szukamy, wiesz? – Odpowiedział ironizując dając jej do zrozumienia jak głupie pytania zadaje. – A tak serio to myślałaś, że gdzie trzymam stereo? W łazience czy kuchni? Jeśli takie były twoje przypuszczenia to cię zadziwię.
            Otworzył zamek i oczom dziewczyny ukazała się jego twierdza. Jej brwi powędrowały ku górze ujawniając ogarniające ją zdziwienie.
            - Co to ma być? – Wyjąkała, na co on jedynie wzruszył ramionami.
            - O co ci chodzi? To mój pokój.
            - No ale… Co? Jak?! – zabrakło jej słów żeby wyrazić co tak naprawdę chciała powiedzieć.
            - Wiem, wiem… trochę brudno, ale za jakiś czas sprzątnę. – Zapewnił nadal nie rozumiejąc szoku malującego się na twarzy Kath.
            - Ciebie to chyba już całkiem pogięło… - Znowu wzruszył ramionami.
            Jego pokók lśnił czystością, gdzie byś nie spojrzał nie było żadnego śladu kurzu ani brudu. Sypialnia ta nie przypominała męskiego lokum w żadnym calu, a tym bardziej nie pasowała do brata szarookiej. Jak w całym domu panował tutaj jasny wystrój, łóżko pościelone, cztery kolumny rozstawione po kątach, sprzęt TV, komputer, regał z książkami, zero odzieży porozrzucanej po podłodze, a nawet wszystko schludnie poukładane. Nastolatka stała jak słup soli wpatrzona w książki nie wiedząc, czy tutaj gdzieś nie ma jakiejś ukrytej kamery. Wątpiła w humanistyczne umiejętności brata, a co dopiero w jego zapał do czytania literatury.
            - Wow! – Powiedziała po chwili mrugając. – Ty tu w ogóle coś robisz?
            - Żyje, jak można by przypuszczać. –  Zaśmiał się. Doskonale pamiętał jak wygląda pokój jego siostry i określenie czysty było zupełnym przeciwieństwem tego co można było tam zastać.
            - Jeśli spojrzeć na stan tego pomieszczenia to jest tu stanowczo za czysto…
            - Pozory mylą kopijo ma! A teraz łap się za głośniki.
            - Skąd ty je właściwie masz?
            - Zarobiłem, myjąc auta… w bikini. – Zarechotał, jednocześnie unosząc sugestywnie brwi. Nie zawracała sobie więcej głowy wypytywaniem go. Wiedziała, że nic już z niego nie wydusi. Zajęła się znoszeniem sprzętu z bliźniakiem na dół.

*****

            O godzinie siedemnastej zaczęła się impreza. Timothy ustawił się przy konsoli, by puszczać z niej muzykę pozwalającą na swobodny taniec. Kathleen stała przy drzwiach, by witać wchodzących, których przybywało z każdą chwilą. Po minie gospodyni przyjęcia łatwo  było wyczytać, że nie jest zadowolona z obrotu spraw. Nie znała większości przybyłych, co napawało ją niepokojem. Gdyby bliżej przyjrzeć się obecnemu tłumkowi, można było dokładnie określić kto znajduję się w jakiej grupie szkolnych osobistości. Nie zabrakło sportowców, cheerleaderek, muzyków, ważniaków, luzaków i nawet, ku ogromnemu zdziwieniu dziewczyny, kilku kujonów. Obecność tych ostatnich tłumaczyła sobie tym, że to zapewne oni odrabiają lekcję za jej niezbyt inteligentnego braciszka.
            Mijały godzin, a tłum coraz bardziej zaczynał szaleć. Było głośno, duszno i wszędzie unosiła się woń pijanych i spoconych ludzi. Nie było osoby, która byłaby trzeźwa. Wszyscy pili, nie zważając na to do której grupy należeli. Byli jedną wielką rozszalałą masą. Ku przestrachowi gospodarzy alkohol skończył się już przed północą, więc koniecznością było dowiezienie trunków rozszalałemu tłumowi. Ilość pustych butelek była porażająca, a co najgorsze z biegiem czasu nawet Kath poczuła szum w głowie i nie wiedziała gdzie jest.

*****

            Następnego ranka, chociaż mógł to być wieczór, rodzeństwo zostało brutalnie obudzone przez kobiecy krzyk. W tle było słychać cichą melodię i słowa muzyki, mówiące o wolności. Szarooka ostrożnie otworzyła oczy, przetarła je wierzchem dłoni i gdy spojrzała w górę zbladła. Można by powiedzieć, że odrobinę oprzytomniała na widok rozwścieczonych i zawiedzionych rodziców.
            - Kathleen Amando! – powiedział ojciec. – Timothy Gabrielu! – Dopowiedziała matka, co przy kacu bliźniaków było jak odgłos startującego odrzutowca, aż oboje się skrzywili, a potem spojrzeli po sobie już kompletnie przebudzeni szepcząc pod nosem jedyną rzecz jaka przyszła im w tym momencie do obolałych głów…przekleństwo.


*****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz