Witajcie,
zaczął się listopad, więc znowu wielkimi krokami zbliża się do mnie starość :) Na szczęście do 'wielkiego dnia' jeszcze kilka tygodni, ale martwić się już można. Macie jakieś pomysły na obchodzenie urodzin? Jeśli tak piszcie w komentarzach! :)
A tymczasem druga część pierwszego rozdziału 'Porcelanowej'. Miłego czytania.
*****
Kilka dni później rodzeństwo
pożegnało się z rodzicami i braciszkiem na lotnisku. Teraz pozostały im jedynie
przygotowania na domówkę. Prowiant zakupili w ciągu kilku ostatnich dni, więc
teraz pozostało zorganizować resztę. Szatynka stała po środku korytarza na
piętrze i rozglądała się zagubiona po najbliższych pokojach w poszukiwaniu
sprzętu muzycznego kiedy Tim wbiegł po schodach i kazał iść za sobą. Gdy doszli
do jego pokoju siostra zatrzymała go i spojrzała zdziwiona na drzwi przy
których właśnie stali.
-
Po co tu idziemy?
-
Szczęścia szukamy, wiesz? – Odpowiedział ironizując dając jej do zrozumienia
jak głupie pytania zadaje. – A tak serio to myślałaś, że gdzie trzymam stereo?
W łazience czy kuchni? Jeśli takie były twoje przypuszczenia to cię zadziwię.
Otworzył
zamek i oczom dziewczyny ukazała się jego twierdza. Jej brwi powędrowały ku
górze ujawniając ogarniające ją zdziwienie.
-
Co to ma być? – Wyjąkała, na co on jedynie wzruszył ramionami.
-
O co ci chodzi? To mój pokój.
-
No ale… Co? Jak?! – zabrakło jej słów żeby wyrazić co tak naprawdę chciała
powiedzieć.
-
Wiem, wiem… trochę brudno, ale za jakiś czas sprzątnę. – Zapewnił nadal nie
rozumiejąc szoku malującego się na twarzy Kath.
-
Ciebie to chyba już całkiem pogięło… - Znowu wzruszył ramionami.
Jego
pokók lśnił czystością, gdzie byś nie spojrzał nie było żadnego śladu kurzu ani
brudu. Sypialnia ta nie przypominała męskiego lokum w żadnym calu, a tym
bardziej nie pasowała do brata szarookiej. Jak w całym domu panował tutaj jasny
wystrój, łóżko pościelone, cztery kolumny rozstawione po kątach, sprzęt TV,
komputer, regał z książkami, zero odzieży porozrzucanej po podłodze, a nawet
wszystko schludnie poukładane. Nastolatka stała jak słup soli wpatrzona w
książki nie wiedząc, czy tutaj gdzieś nie ma jakiejś ukrytej kamery. Wątpiła w
humanistyczne umiejętności brata, a co dopiero w jego zapał do czytania
literatury.
-
Wow! – Powiedziała po chwili mrugając. – Ty tu w ogóle coś robisz?
-
Żyje, jak można by przypuszczać. – Zaśmiał
się. Doskonale pamiętał jak wygląda pokój jego siostry i określenie czysty było
zupełnym przeciwieństwem tego co można było tam zastać.
-
Jeśli spojrzeć na stan tego pomieszczenia to jest tu stanowczo za czysto…
-
Pozory mylą kopijo ma! A teraz łap się za głośniki.
-
Skąd ty je właściwie masz?
-
Zarobiłem, myjąc auta… w bikini. – Zarechotał, jednocześnie unosząc sugestywnie
brwi. Nie zawracała sobie więcej głowy wypytywaniem go. Wiedziała, że nic już z
niego nie wydusi. Zajęła się znoszeniem sprzętu z bliźniakiem na dół.
*****
O
godzinie siedemnastej zaczęła się impreza. Timothy ustawił się przy konsoli, by
puszczać z niej muzykę pozwalającą na swobodny taniec. Kathleen stała przy
drzwiach, by witać wchodzących, których przybywało z każdą chwilą. Po minie
gospodyni przyjęcia łatwo było wyczytać,
że nie jest zadowolona z obrotu spraw. Nie znała większości przybyłych, co
napawało ją niepokojem. Gdyby bliżej przyjrzeć się obecnemu tłumkowi, można
było dokładnie określić kto znajduję się w jakiej grupie szkolnych osobistości.
Nie zabrakło sportowców, cheerleaderek, muzyków, ważniaków, luzaków i nawet, ku
ogromnemu zdziwieniu dziewczyny, kilku kujonów. Obecność tych ostatnich
tłumaczyła sobie tym, że to zapewne oni odrabiają lekcję za jej niezbyt
inteligentnego braciszka.
Mijały
godzin, a tłum coraz bardziej zaczynał szaleć. Było głośno, duszno i wszędzie
unosiła się woń pijanych i spoconych ludzi. Nie było osoby, która byłaby
trzeźwa. Wszyscy pili, nie zważając na to do której grupy należeli. Byli jedną
wielką rozszalałą masą. Ku przestrachowi gospodarzy alkohol skończył się już
przed północą, więc koniecznością było dowiezienie trunków rozszalałemu
tłumowi. Ilość pustych butelek była porażająca, a co najgorsze z biegiem czasu
nawet Kath poczuła szum w głowie i nie wiedziała gdzie jest.
*****
Następnego
ranka, chociaż mógł to być wieczór, rodzeństwo zostało brutalnie obudzone przez
kobiecy krzyk. W tle było słychać cichą melodię i słowa muzyki, mówiące o
wolności. Szarooka ostrożnie otworzyła oczy, przetarła je wierzchem dłoni i gdy
spojrzała w górę zbladła. Można by powiedzieć, że odrobinę oprzytomniała na
widok rozwścieczonych i zawiedzionych rodziców.
-
Kathleen Amando! – powiedział ojciec. – Timothy Gabrielu! – Dopowiedziała
matka, co przy kacu bliźniaków było jak odgłos startującego odrzutowca, aż
oboje się skrzywili, a potem spojrzeli po sobie już kompletnie przebudzeni
szepcząc pod nosem jedyną rzecz jaka przyszła im w tym momencie do obolałych
głów…przekleństwo.
*****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz