Menu

sobota, 14 września 2013

August Rush - Cudowne dziecko!


Muzyka jest wokół nas. Słyszymy ją od dnia narodzin aż do śmierci. Jest nieodłącznym elementem naszego istnienia, ale czy zdajemy sobie z tego sprawę? Dla jednych najważniejszy punkt życia, dla innych przyjemny dodatek. Są też tacy, którzy nie mogą jej znieść i omijają jak tylko mogą. Jednak czy kiedykolwiek wyobrażaliśmy sobie, jak by to było żyć muzyką? Nie mam na myśli grania jej i bycia otoczonym nią zewsząd, a dosłowne życie nią. Dopóki nie obejrzałam tego filmu, nie wiedziałam, że coś takiego mogłoby być możliwe.

Dwóch muzyków, dwa zupełnie różne życia. Ona -genialna wiolonczelistka, Lyla Novacek. On - irlandzki wokalista i gitarzysta, Louis Connelly. Zupełnie inne światy połączone przez przypadek. Miłość do muzyki przyciąga ich do siebie. Niestety na drodze dwójki młodych artystów staje ojciec wiolonczelistki, który boi się o przyszłość córki. Równolegle do losów tej dwójki poznajemy także perypetie jedenastoletniego chłopca mieszkającego w sierocińcu. Evan Taylor czeka na swoich prawdziwych rodziców i wierzy, że odnajdą go dzięki muzyce. Pewnego dnia postanawia wyruszyć, by samotnie ich odnaleźć. Chłopiec słyszy muzykę na każdym kroku i to ona go prowadzi i to dzięki niej przeżywa to, co możemy zobaczyć.


"Cudowne dziecko" to rodzaj filmu, przy którym można doszczętnie rozsypać się emocjonalnie bądź zażenować. Na szczęście, dla twórców nie dla mnie, ja rozsypałam się 'totalnie' oglądając go i nie wyczułam grama zażenowania. Pomimo historii miłosnej chciałam brnąć głębiej w ten film od pierwszych minut jego trwania. Może to zabrzmi  banalnie, jednak to jeden z nielicznych filmów, który oglądałam całkowicie skupiona na fabule.

Bardzo prawdopodobnym jest, że to dzięki aktorom, którzy wcielili się w główne role, bądź też scenariuszowi, film był bardzo dobry. Nawiązując do aktorów, możemy tutaj zobaczyć takich ludzi jak Jonathan Rhys Meyers, Freddie Highmore czy Robin Williams. Oczywiście występuje tutaj też wielu innych aktorów, jednak podejrzewam, że to jedne z bardziej znanych nazwisk tej produkcji.


Jonathan Rhys Meyers, wcielający się w gitarzystę i wokalistę, pokazał się tutaj z zupełnie innej strony, niż go wcześniej kojarzyłam (niestety przed "Cudownym dzieckiem" widziałam go tylko w epizodach). Prawdę mówiąc wcześniej nawet nie znałam jego nazwiska. Jednak kiedy oglądałam go w tej odsłonie jako Louisa Connelly, poczułam względem niego niesamowitą sympatię.(Nie będę ukrywać też, że uważam go za przystojnego aktora i z tego powodu bardziej go lubię, co może być z mojej strony strasznie małostkowe.) Jako wokalista wykazał się tutaj swoimi umiejętności wokalnymi. Ma on dość ciekawy i charakterystyczny głos, dzięki czemu miło było posłuchać piosenek w jego wykonaniu. Ponadto śmiem twierdzić, że to bardzo dobry aktor. Potrafi wczuć się w rolę i 'kupić' widza swoją grą, co ostatnimi czasy staje się coraz rzadziej spotykanym atutem.

  Freddie Highmore, młody aktor znany z takich produkcji jak "Artur i Minimki", "Charlie i fabryka czekolady" czy też "Marzyciel". Pomimo swojego młodego wieku potrafi świetnie odtworzyć charakter bohatera. Jego kreacja tytułowego Augusta Rusha jest piękna, a sam aktor utworzył wokół swojej postaci otoczkę niecodzienności. Potrafił zagrać chłopca z domu dziecka, który podąża za muzyką, czuje ją całym sobą, a co najważniejsze - wszędzie ją słyszy. Patrząc na tego chłopca na ekranie, nie raz podczas tych niecałych dwóch godzin seansu, chciałam tak jak on doświadczać świata. Bardzo dobrze odegrał swoją rolę, za co chętnie złożyłabym mu pokłony.


Keri Rusell, odtwórczyni roli Lylii Novacek. Bez bicia przyznaję, że nigdy wcześniej nie słyszałam o tej aktorce, chociaż chętnie obejrzałabym więcej produkcji z jej udziałem. Oglądając, miałam wrażenie, że postać, którą przedstawiała, była wycofana jednak bardzo ufna. Jednak wraz z biegiem wydarzeń spostrzegłam, że to bardzo emocjonalna osoba, która momentami aż za dobrze docierała do mnie jako odbiorcy ze swoimi uczuciami.





Nie mogłabym tutaj pominąć Robina Williamsa. Widziałam tego aktora w wielu filmach, nawet nie potrafię zliczyć w ilu, ale ta rola była zupełnie inna. Postać całkowicie nieprzewidywalna. Z pozoru normalny i dobry człowiek chcący pomagać dzieciom, z czasem pokazuje się jako szaleniec chcący tylko na nich zarobić. W moim odczuciu była to ciężka kreacja aktorska, ale Robin jak zwykle poradził sobie z nią świetnie.


"Cudowne dziecko" to film muzyczny. Muzyka odgrywa w nim bardzo dużą rolę i nie mogę jej pominąć. Nie chcę jednak mówić za dużo na jej temat, gdyż każdy ma swoje odczucia i może odebrać ją inaczej. Uważam, że ścieżka dźwiękowa tej produkcji jest niesamowita i powinniście jej wysłuchać. Słowa są tutaj zbędne - poniżej filmik gdzie możecie posłuchać jednego z utworów.




Czego bym tutaj nie napisała, każdy z Was już pewnie zauważył, że gorąco polecam ten film. Oczywiście może się Wam nie spodobać, co jest normalne, ale z drugiej strony możecie być zachwyceni. Obejrzeć zawsze warto! Polecam i czekam na Wasze opinie! :)

"The Music is all around us, all you have to do is listen."

Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz